Armia duchów

Wychowani na filozofii, która pozbawia przyrodę osobowości i sprowadza ją jedynie do przyczyny wywołującej serię uporządkowanych wrażeń odbieranych przez nasze zmysły, z trudem wstawiamy się w sytuację dzikiego, ponieważ jemu te same wrażenia ukazują się w postaci duchów lub dzieła duchów. Armia duchów, niegdyś tak bliska, od wieków cofa się coraz bardziej. Magia nauki odpędza ją od ogniska domowego, przepędza z walących się pustelni i porośniętych bluszczem wież, z nawiedzanych przez duchy polanek i samotnych jezior, z mrocznych, rozrywanych błyskawicami chmur i pogodnych obłoków, na których spoczywa srebrny księżyc, lub zdobiących strzępami płonącej czerwieni złoty zachód słońca. Duchy opuściły nawet swą ostatnią twierdzę na niebie, którego błękitna kopuła tylko jeszcze w oczach dzieci jest zasłoną ukrywającą przed oczami śmiertelnych wspaniałości niebieskiego świata.

James George Frazer – Złota gałąź