Pourquoi y a-t-il quelque chose plutôt que rien?

Wiary w istnienie świata materialnego niepodobna uzasadnić za pomocą rozumu. Gdy się gubię w rozmyślaniach nad tym przedmiotem, co mi się zdarza zawsze, ilekroć nad nim się zastanawiam, dochodzę do mniemania, że wszystko, co widzimy, jest tylko zjawiskiem, i że poza nami nie ma nic takiego, co by odpowiadało naszym wyobrażeniom, i zawsze powracam do tego pytania króla indyjskiego:

Dlaczego istnieje raczej coś niż nic?

Jean d’Alembert – List do Voltaire’a

Pokój

Najpierw musimy zrozumieć, kto tworzy ten świat. Kto? Świat znaczy: czas, przestrzeń i karma [przyczyna i skutek]. Te trzy rzeczy razem tworzą świat. Gdzie jest świat? Co to jest świat? Kto tworzy czas, przestrzeń, przyczynę i skutek? Nikt tego nie rozumie, ale nazywamy to światem. Fizycy mówili, że czas, przestrzeń, przyczyna i skutek są absolutami. Teraz mówią, że są przedmiotowe; są twoją myślą. Jeśli twoja myśl o czasie i przestrzeni jest różna, wtedy przyczyna i skutek też będą różne.

Musisz zrozumieć esencję buddyzmu. Budda powiedział, że wszystkie rzeczy są tworzone przez samotny umysł. Ty tworzysz swój czas, swoją przestrzeń, swoją przyczynę i skutek. Jeśli nic nie robisz, wtedy nie ma czasu, nie ma przestrzeni, nie ma przyczyny ani skutku. Twój świat jest całkowicie skończony. Mój świat jest skończony. Ale każdy robi coś, więc jest tu wielka pomyłka i pokój na świecie nie jest możliwy.

Więc proszę każdego: przez jeden dzień nie rób nic. Wtedy przez jeden dzień będzie pokój na świecie. Znakomity mistrz powiedział: wielka droga nie jest trudna, nie rób tylko podziałów. Przed każdym stoją wybory, więc mamy problemy. Po co wybierać?

Istoty ludzkie nie mają znaczenia, powodu ani wyboru. Jeśli dokonujesz wyborów, robisz coś. Tworzysz powody, tworzysz problemy. Każdy to robi. Mówi takie rzeczy jak: lubię komunizm; lubię kapitalizm; lubię buddyzm; lubię katolicyzm, lubię to i tamto. Więc każdy ma problem i stąd jest walka.

Ale ty komplikujesz swój świat. Ja komplikuję mój świat. Dwa, trzy, wiele światów to wiele komplikacji. Ten świat jest bardzo wielki, więc jest tym bardziej skomplikowany. Ale jeśli dostrzegasz, że twój świat jest bardzo prosty i ja dostrzegam, że mój świat jest bardzo prosty, wtedy cały świat jest bardzo prosty. Nie ma problemu.

Czy pojmujesz świat dziecka? Pięciolatek idzie na targ i spostrzega inne dziecko. Najpierw patrzą na siebie. Nie znają wzajemnie swoich imion, ani nic o sobie nie wiedzą. Ale wkrótce podejdą do siebie i będą rozmawiać. Wszystkie dzieci tak robią. Ale kiedy dorosną pojawi się: Ja jestem. Potem Ty mnie naśladujesz!, Nie kocham ciebie. Nie jesteś w porządku!, Czemu nie? i wkrótce będą walczyć. To lubienie i nielubienie, które pojawia się, jest jak bomba atomowa. Gdyby każdy mógł zrobić tak, żeby jego wewnętrzne „to lubię” umysłu rozwiało się, to zewnętrzna bomba atomowa nie byłaby groźna. To lubienie—nielubienie umysłu jest wewnętrzną bombą atomową, to ono jest najgroźniejsze. Jeśli ta bomba atomowa rozpłynie się, jeśli każdy odnajdzie swoją ludzką naturę, wtedy pokój na świecie nie będzie problemem. Czy rozumiesz teraz?

Seung Sahn Nim – Buddyzm a pokój na świcie

Demitologizowanie

Buduje się teorię końca filozofii, ponieważ zatraca się poczucie sensu filozofii. Problem filozoficzny powstał i rozwijał się jako próba ujęcia i wyjaśnienia całości, czyli ogółu rzeczy, albo przynajmniej jako postawienie problematyki całości. Filozofia pozostaje sobą, jak długo próbuje zarysować ów sens całości. Nauki szczegółowe natomiast pojawiły się jako racjonalne rozważanie ograniczone do części lub wycinków rzeczywistości oraz wypracowały metody i techniki badawcze, które – ukształtowane stosownie do struktur owych części – mają wartość jedynie w odniesieniu do tych części, a w żaden sposób nie mogą być przydatne dla całości.

Po co jednak filozofować dzisiaj w świecie, w którym nauka, technika i polityka – tak się przynajmniej wydaje – całkowicie podzieliły między siebie władzę, w świecie, w którym naukowcy, technicy i politycy, stawszy się nowymi magami, poruszają wszystkimi dźwigniami? Naszym zdaniem uprawianie filozofii ma ten sam cel, jaki filozofia miała od chwili powstania: demitologizowanie. Mity antyczne były mitami poezji, fantazji, wyobraźni; nowe mity, to mity nauki, techniki i ideologii, to znaczy mity potęgi.

Chodzi niewątpliwie o demitologizację o wiele trudniejszą niż demitologizacja antyczna. Nowe mity współczesne zostały zbudowane, przynajmniej w pewnej mierze, przez tenże sam rozum: nauka bowiem i technika mogą wręcz uchodzić za triumf rozumu.

Chodzi jednak o rozum, który zatraciwszy wyczucie dla całości lub też umieszczając «części» na miejscu «całości» ryzykuje, że zatraci także wyczucie dla samego siebie.

Giovanni Reale – Historia filozofii starożytniej

Zabawa w chowanego

Oto przypowieść, alegoria pochodząca z Indii, z Upaniszad i ma już kilka tysięcy lat. W symboliczny sposób udziela ona odpowiedzi na podstawowe pytanie dla wszystkich religii i filozofii, a czyni to w sposób przystępny dla każdego.

Na początku świata był tylko Brahma. Ponieważ był on wszystkim, co w ogóle istniało, przez to w pełni znał siebie samego. Wnet zdał sobie sprawę, że ta pełnia świadomości w końcu staje się nieznośna — gdy już wiesz wszystko, co tylko można wiedzieć, to wtedy nie ma już zaskoczenia i nic nie może cię zachwycić. To jak czytanie tej samej książki siedemdziesiąt osiem milionów razy.

W każdym razie, ponieważ był on wszechmocny, wszechwiedzący oraz  wszechobecny, Brahma postanowił stworzyć przeciwwagę dla siebie samego, aby w ten sposób wprowadzić element zaskoczenia, dramaturgii i intrygi dla własnej egzystencji. Pomyślał:

Co by było, gdyby zapomnieć, kim naprawdę jestem?

Wymyślił zatem grę, kosmiczną zabawę w chowanego. Zgodnie z zasadami tej gry, najpierw wydziela on z całości części siebie samego, tak że wszelkie byty stają się z pozoru odrębne. W tej części zabawy „chowa się”. Następnie jako odrębna świadomość każdej z tych pozornie wydzielonych części – poprzez ich niby niezależny, indywidualny punkt widzenia – „szuka” on sposobu by odkryć, kim naprawdę jest, czyli oczywiście – że jest wszystkim.

. . .

Wyobraź sobie, że widzisz siebie z nieskończonej ilości różnych perspektyw, z których każda jest początkowo nieświadoma jej związku z całą resztą. Wyobraź sobie, że chodzisz spać i śnisz inne życie każdej nocy, zawsze trwające mniej lub więcej lat, za każdym razem z pełnym zakresem i różnorodnością życia emocjonalnego oraz szczegółów śmierci. Wyobraź sobie, że masz ten sam sen, ale odgrywasz w nim inną rolę każdej nocy, widząc za każdym razem różnymi oczami. No więc zgadnij, kim są te pozornie oddzielne części? Ponieważ istnieje tylko jeden „Ja Jestem” we wszechświecie, jedna świadomość, to wszystko jest zabawą w chowanego i każdy z nas jest w takim samym stanie: Ja jestem Tym i Ty jesteś Tym.

Roger Stephens – Niebezpieczna książka

N

ie rozprawiał o naturze wszechrzeczy, ani nie dociekał, jak powstał tak zwany „kosmos”, ani pod działaniem jakich koniecznych przyczyn zachodzą wszelkie zjawiska na niebie. Przeciwnie, jasno dowodził, że kto zaprząta sobie głowę takimi sprawami, jest głupcem.

Często dziwił się, że nie rozumieją oni, że zbadanie takich tajemnic nie leży w mocy człowieka, skoro nawet ci, którzy uważają się za najwyższe autorytety, za ludzi kompetentych do zabierania głosu w tych sprawach, nie zgadzają się w tym punkcie w poglądach, a kiedy ich nawzajem porównać, podobni są do ludzi szalonych.

Nie sądził zresztą, aby człowiek mógł to poznać, i nie przypuszczał, aby miły był bogom ten, kto docieka tajemnic, których oni nie chcieli ludziom wyjawić. Dodawał ponadto, że temu, kto badając te sprawy zbyt natęża rozum, grozi niebezpieczeństwo: może dojść do niedorzecznych wniosków.

Kenofont – Wspomnienie o Sokratesie

Jedno

MelissusArgument ten stanowi najważniejszy dowód tego, że tylko Jedno istnieje. Jeśliby istniały ziemia i woda, i powietrze, i ogień, i żelazo, i złoto, i z jednej strony to, co żywe, a z drugiej to, co martwe, i to, co czarne, i to, co białe – to trzeba, aby każda z tych rzeczy była taka, jaka ukazała się nam po raz pierwszy, i żeby się nie przemieniła ani nie stawała inna, lecz żeby każda była zawsze taka, jaka jest. Otóż my przecież mówimy, że widzimy i słyszymy w sposób prawidłowy.

Z drugiej strony wydaje się nam, że ciepłe staje się zimne i że zimne staje się ciepłe, że twarde staje się miękkie, a miękkie staje się twarde, że to, co żywe, umiera, i że żywe powstaje z tego, co nie jest żywe, i że wszystkie rzeczy się przekształcają, i że to, co było, nie jest takie samo jak to, co jest teraz.

Wynika z tego, że my ani nie widzimy, ani nie poznajemy rzeczy, które są. Okazuje się, że wszystkie one się zmieniają i stają inne, niż je za każdym razem widzieliśmy. Jest zatem oczywiste, że nie widzieliśmy w sposób poprawny, i że rozliczne rzeczy niesłusznie jawią się jako liczne. Jeśliby bowiem były naprawdę, to by się nie zmieniały, lecz każda musiałaby być taka, jaką wydawała się być. Jeśliby istniało wiele rzeczy, to musiałyby one być takie, jakie jest Jedno.

Melissos

Miłość i strach

Ktoś powiedział, że istnieją jedynie dwie rzeczy na świecie: Bóg i strach. Miłość i strach są właśnie tymi dwiema rzeczami. Jest tylko jedno zło na świecie – strach, jest tylko jedno dobro na świecie – miłość. Czasami jedynie inaczej są określane. Niekiedy miłość nazywana jest szczęściem, wolnością, pokojem, radością, Bogiem czy zgoła czymś innym. Ale nieważne, jak ją zwał. I nie ma na świecie takiego zła, które nie pochodziłoby ze strachu.

Ignorancja i strach, ignorancja wypływająca ze strachu. Wszelkie zło pochodzi ze strachu i każdy gwałt z niego się bierze. Osoba rzeczywiście pozbawiona agresji jest osobą, która nie ma w sobie strachu. Gdy obawiasz się czegoś, stajesz się zły. Przypomnij sobie, kiedy ostatni raz byłeś zły. Idź dalej. Pomyśl, kiedy byłeś zły i jaki lęk krył się pod twoją złością. Czego bałeś się stracić? Co miano ci zabrać, iż tak bardzo się bałeś? To tutaj tkwi przyczyna twej złości. Pomyśl o jakiejś złej osobie, być może to ty jesteś źródłem jej strachu. Czy widzisz, jak jest przestraszona? Jest naprawdę wystraszona, bez żartów. Ostatecznie są jedynie dwie rzeczy na świecie: miłość i strach.

Porzucam me rozważania w tym momencie, nieuporządkowane, i skupiam się to na jednej, to na drugiej sprawie, powracając raz po raz do wcześniejszych tematów. Czynię tak dlatego, gdyż myślę, że jest to sposób na uchwycenie tego, o czym mówię. Jeśli nie dotrę do ciebie za pierwszym razem, może uda mi się za drugim, a to, co nie docierało do jednej osoby, może dotrze do drugiej. Omawiam rozmaite sprawy. Choć tak naprawdę mówię o jednej. Nazywa się przebudzenie, nazywa się miłość, duchowość, wolność, świadomość czy jakoś tam jeszcze. Naprawdę idzie tu o tę sama rzecz.

Anthony de Mello – Przebudzenie

Wolność

Nazywając człowieka wolnym pojmujemy go w innym znaczeniu, aniżeli wtedy, gdy go jako cząstkę przyrody uważamy za podległego jej prawom. Nie jest dla filozofa sprawą jego upodobania, czy chce pozorną sprzeczność usunąć, czy pozostawić nietkniętą. Albowiem w tym drugim wypadku teoria dotycząca tego zagadnienia jest pewnym bonum vacans, które fatalista słusznie może objąć w posiadanie i wygnać wszelką moralność z jej rzekomej i bezprawnie posiadanej własności.

Człowiek musi sobie samego siebie w ten podwójny sposób przedstawiać i pojmować, to polega: co się tyczy pierwszego sposobu, na świadomości samego siebie jako przedmiotu pobudzanego przez zmysły, co się tyczy drugiego, na świadomości samego siebie jako inteligencji, tj. jako niezależnego w używaniu rozumu od zmysłowych wrażeń (a więc jako należącego do świata intelektu). Stąd pochodzi, że człowiek przypisuje sobie wolę, która nie pozwala zapisać sobie na swój rachunek niczego, co należy jedynie do jego żądz i skłonności, a przeciwnie, czyny, których można dokonać jedynie przy wyrzeczeniu się wszelkich żądz i podniet zmysłowych, przedstawia sobie jako dzięki niej możliwe, a nawet konieczne.

Przyczynowość ich leży w nim jako inteligencji i w prawach skutków i czynów, zgodnie z zasadami świata dającego się pojąć czystym intelektem, o którym wprawdzie nic więcej nie wie jak tylko to, że w nim wyłącznie rozum, i to czysty, od zmysłowości niezależny rozum, nadaje prawo. Podobnie wie, że jest on tutaj tylko jako inteligencja sobą we właściwym sensie (jako człowiek zaś tylko zjawiskiem samego siebie).

Subiektywna niemożliwość wytłumaczenia wolności woli oznacza to samo, co niemożliwość wykrycia i uczynienia zrozumiałym, jaki interes człowiek może mieć w prawach moralnych; a przecież człowiek istotnie jest w nich zainteresowany, czego podstawę w nas nazywamy poczuciem moralnym. Było ono przez niektórych mylnie uważane za miarę naszej moralnej oceny, podczas gdy raczej musi ono być uważane za subiektywny skutek, jaki prawo wywiera na wolę, do czego rozum jedynie dostarcza obiektywnych racji.

. . .

Wprawdzie mógłbym teraz bujać w marzeniach po świecie dającym się pojąć czystym intelektem, który mi jeszcze pozostaje, po świecie inteligencji, ale chociaż mam jego ideę należycie uzasadnioną, to jednak nie posiadam najmniejszej jego znajomości i nie mogę też do niej nigdy dojść żadnymi usiłowaniami mej naturalnej władzy rozumu. Z czystego rozumu przedstawiającego sobie ten ideał nie pozostaje mi po odłączeniu wszelkiej materii, tj. poznania przedmiotów, nic do myślenia prócz formy, to jest praktycznego prawa powszechnej ważności maksym.

Tutaj więc leży ostateczna granica wszelkiego badania moralności, której oznaczenie jednak już z tego względu jest nader ważne, żeby rozum z jednej strony nie szukał w świecie zmysłowym, w sposób dla moralności szkodliwy, najwyższej pobudki i zrozumiałego, ale empirycznego interesu, z drugiej zaś strony, żeby nie bujał bezsilnie po pustym dla niego przestworzu transcendentnych pojęć pod nazwą świata dającego się pojąć czystym intelektem, nie mogąc ruszyć z miejsca, i nie gubił się w urojeniach. Zresztą idea czystego świata intelektu, jako ogółu wszystkich inteligencji, do którego należymy my sami jako istoty rozumne, pozostaje zawsze ideą pożyteczną i dozwoloną dla rozumnej wiary – mimo że na jej granicy kończy się wszelka wiedza.

Immanuel Kant – Uzasadnienie metafizyki moralności

Doskonalenie duszy

U Sokratesa nastąpił „powrót świadomości do siebie samej”. Okazała się ona jedynie prawomocnym punktem wyjścia i podstawową przesłanką wszelkiej refleksji pretendującej do poznania bezwarunkowej prawdy.

To sformułowanie wyznacza różnicę między Sokratesem a sofistami, owymi wędrownymi nauczycielami mądrości, którzy jak np. Protagoras, przysposabiali ludzi do życia obywatelskiego. Oni także kwestionowali tradycję, zadawnione przekonania i wartości, które podają się za odwieczne, niezmienne, naturalne. Dla nich wszelkie przekonania posiadały wartość relatywną, względną. Nie ma jednej i ostatecznej wiedzy, jest tylko wiedza lepsza, to znaczy bardziej przekonywująco dowiedziona, lub gorsza, a więc taka, którą udaje się odeprzeć i która nie zdobywa uznania. Relatywne są również wartości: dobre jest to, co za dobre zostaje przyjęte. Mądrość polega nie tylko na znajomości tego, co lepsze, lecz także i przede wszystkim, na umiejętności przekonywania innych. Dlatego niezbędnym orężem mędrca jest retoryka, sztuka przekonywania. Lecz nie jednego człowieka czy kilku ludzi, a całego ludu. Bo przecież od zgromadzenia zależy, co zostanie przyjęte jako powszechna reguła i obowiązujące prawo. Te reguły i prawa są wytworem wzajemnej umowy, konwencji. Ich siła i wartość polega na skuteczności i korzyściach, które ze sobą przynoszą.

Inaczej u Sokratesa. On również atakował tradycyjne systemy wartości oraz obiegowe prawdy, ale nie czynił tego w imię relatywizmu czy konwencjonalizmu. Wierzył, iż radykalnie rozstając się ze zmiennymi mniemaniami, w wysiłku krytycznej myśli można dotrzeć do tego, co niezawodne i trwałe – do bezwzględnej prawdy. Prawdy, dla której jest rzeczą obojętną, czy uznaje ją całe państwo, czy jeden tylko człowiek, bo zawsze pozostaje ona sobą, bez względu na takie czy inne konkretne okoliczności, subiektywne poczucia, ludzkie interesy, werdykt cenzora, nakazy władcy…

Rzeczywista podstawa oraz źródło wszelkiej autentycznej wiedzy – indywidualna świadomość – jest przytłoczona balastem tradycyjnych przekonań i zadawnionych przesądów. Od nich właśnie należy się uwolnić. Bo też zło nie polega na tym, że nie wiemy, ale że sobie tej naszej własnej niewiedzy nie uświadamiamy i zachowujemy spokój ducha. Nie jest też dobrem, to co za dobro w potocznym mniemaniu uchodzi, a to tylko, co się duszy jako dobro przedstawia. Człowiek, sam z siebie, jest zawsze sędzią dobra i zła, prawdy i fałszu. Jako istota rozumna i jako istota moralna dysponuje on pełnią suwerenności, autonomią, odkrywając w sobie, we własnym wnętrzu, jedynie ważne źródło wiedzy i zasad moralnych.

W ten sposób Sokrates ideałowi życia publicznego, podporządkowującemu życie jednostki dobru całości społecznej i interesom państwa, przeciwstawiał ideał życia prywatnego, skierowanego na doskonalenie duszy, kultywowanie indywidualności i własnego człowieczeństwa jako wartości najwyższej. Doskonalenia nie ze względu na jakąś pośmiertną nagrodę. Albowiem nigdy nie dowiemy się, co nas czeka po śmierci. Cała nasza świadoma egzystencja zawiera się w granicach ziemskiego życia. Należy tedy usilnie baczyć, aby nie skazić go głupotą, niesprawiedliwością, tchórzostwem; aby zawsze i w każdym wypadku postępować zgodnie z własnym sumieniem, własnym człowieczeństwem.

Adam Sikora – Siedmiu greckich filozofów

Odpowiedź

W rozmyślaniach nad filozofią, niejednokrotnie przyłowywano dwie opinie na pozór sprzeczne, a nawet radykalnie przeciwstawne. Oto Platon, w swoim dialogu Teajtet powiadał, iż źródłem filozofii jest „zdziwienie”, swoistością zaś bycia filozofem – dziwić się wszystkiemu. Inaczej Marek Aureliusz, on bowiem podkreślał, że filozofia uczy nas tego właśnie, aby się niczemu nie dziwić.

Zdziwienie pojawia się w momencie, gdy człowiek wykracza poza egzystencję naturalną i bezrefleksyjną, poza sferę instynktownych reakcji, ślepych nawyków i przyzwyczajeń, kiedy uświadamia się sobie w swojej odrębności od otaczającego go świata. Wtedy to pojawia się poczucie obcości wobec świata, który dziwi. Przeżywa on ten świat jako rzeczywistość zewnętrzną, obcą, a nawet wrogą, jako coś, do czego się nie pasuje, co nieustannie zdolne jest wprawiać w stan zakłopotania i grozić czymś niespodziewanym.

I oto teraz, w pracy myśli asymilującej świat, usiłuje się ową obcość przezwyciężyć, pragnie się świat zrozumieć, uczynić przenikliwym, aby w nim świadomie żyć i aby nad nim oraz nad własnym losem zapanować. Dlatego to zadaje się pytania o rację tego, co było, co jest i co się staje, poszukuje się odpowiedzi dotyczącej sensu instnienia.

Adam Sikora – Siedmiu greckich filozofów

Skąd przyszliśmy? Kim jesteśmy? Dokąd idziemy?