Co słychać?

Cóź to byłby za triumf dla filozofii – rozjaśnić ciemne drogi opatrzności, zobaczyć, jak przeprowadza ona swe zamiary względem człowieka, następnie nakreślić według tego jakiś plan postępowania — aby ten biedny dwunożny osobnik, będący wieczną igraszką Istoty, która, jak powiadają, rządzi nim tak despotycznie, mógł znaleźć jakiś sposób rozumienia zrządzeń opatrzności dotyczących go i drogę, której powinien się trzymać, tak aby uprzedzić dziwaczne kaprysy Fatum, przybierającej wiele różnych form, a dotąd przecież jeszcze dokładnie nie nazwaney.

Wychodząc bowiem od naszych społecznych konwenansów i nie tracąc dla nich nigdy poszanowania, w jakie wdrożono nas przez wychowanie, zobaczymy niestety, że z powodu przewrotności innych natrafialiśmy jedynie na kolce, podczas gdy niegodziwcy zbierali tylko róże; i czyż wtedy ludzie nie posiadający dostatecznie wytrwałej cnoty, tak aby przejść ponad wnioskami płynącymi z tych smutnych okoliczności, nie wymyślą sobie, że lepiej dać się ponieść prądowi, niż mu się opierać, czyż nie powiedzą, że choć piękną jest cnota, to jednak gdy na nieszczęście zbyt słabą się staje, by móc walczyć przeciw występkowi, wybór jej jest najgorszą rzeczą, a w wieku całkowicie znieprawionym najsłuszniej postępować tak jak wszyscy.

Markiz de Sade – Niedole cnoty