Nasze życie też można ująć jako niepotrzebny epizod, zakłócający błogi spokój nicości. W każdym razie nawet ten, komu powiodło się znośnie, poznaje w miarę życia coraz wyraźniej, że w całości wzięte życie jest „rozczarowaniem, zaprzeczeniem, oszustwem” lub mówiąc dobitnie, że nosi ono piętno wielkiej mistyfikacji, by nie rzec: szalbierstwa.
Kiedy dwaj przyjaciele młodości spotykają się po długiej rozłące jako starcy, wówczas dominującym uczuciem, jakie wywołuje w nich wzajemny widok przyjaciela, z którym wiąże się wspomnienie młodości, jest uczucie całkowitego rozczarowania całym życiem, które niegdyś, w różowej jutrzence młodości tak pięknie się przed nimi rozpościerało, tak wiele obiecywało, tak mało zaś dotrzymało. Uczucie to do tego stopnia wybija się na pierwszy plan podczas ich spotkania, że nie czują nawet potrzeby wyrażania go słowami, lecz przyjmują je obaj za cichą przesłankę i toczą na tej bazie dalszą rozmowę.
Kto przeżył dwa lub zgoła trzy pokolenia, temu tak jest na duszy, jak widzowi, który przypatrując się różnym popisom kuglarzy w jarmarcznych budach pozostaje na miejscu i ogląda ten numer dwa lub trzy razy po kolei; sztuczka była, mianowicie, obliczona tylko na widowisko jednorazowe i dlatego nie robi już wrażenia, skoro złudzenie i nowość prysły.
Artur Schopenhauer – Świat jako wola i przedstawienie t.2