Nie rozprawiał o naturze wszechrzeczy, ani nie dociekał, jak powstał tak zwany „kosmos”, ani pod działaniem jakich koniecznych przyczyn zachodzą wszelkie zjawiska na niebie. Przeciwnie, jasno dowodził, że kto zaprząta sobie głowę takimi sprawami, jest głupcem.
Często dziwił się, że nie rozumieją oni, że zbadanie takich tajemnic nie leży w mocy człowieka, skoro nawet ci, którzy uważają się za najwyższe autorytety, za ludzi kompetentych do zabierania głosu w tych sprawach, nie zgadzają się w tym punkcie w poglądach, a kiedy ich nawzajem porównać, podobni są do ludzi szalonych.
Nie sądził zresztą, aby człowiek mógł to poznać, i nie przypuszczał, aby miły był bogom ten, kto docieka tajemnic, których oni nie chcieli ludziom wyjawić. Dodawał ponadto, że temu, kto badając te sprawy zbyt natęża rozum, grozi niebezpieczeństwo: może dojść do niedorzecznych wniosków.
Kenofont – Wspomnienie o Sokratesie